Gozo jest drugą co do wielkości wyspą archipelagu maltańskiego. Powierzchniowo można ją porównać do średniej wielkości warszawskiej dzielnicy. Linia brzegowa wynosi około 42 km a miejscowości oddalone są od siebie od 1 do 5 km. Słynie m.in. z sera koziego a także stanowi wizytówkę Malty. To tu znajduje się słynne Azure Window, czyli spory most skalny wchodzący w morze.

Cirkewwa
Połączenie morskie między Maltą a Gozo znajduje się w północnej części wyspy w porcie Cirkewwa. Kursują tutaj duże promy zabierające na pokład ludzi i pojazdy. Rejs trwa około 25 min i kosztuje w jedną stronę 4,65 €/os. Na Gozo przypływamy do portu Mgarr, gdzie można wypożyczyć samochody, motocykle i rowery. Patrząc na wielkość wyspy i to że trochę jeździmy na rowerach to ten ostatni środek transportu wydał się nam najodpowiedniejszy (również cenowo).
Stolicą wyspy jest miasto Rabat, położone w jej centrum (tu też znajduje się węzeł autobusowy). Mimo niedużej odległości, dojazd pochłonął nam sporo czasu. Niestety nasze wehikuły nie były pierwszej nowości i jazda nimi nie należała do najprzyjemniejszych. Po około półtorej godzinie meldujemy się pod wspomnianym Azure Window i od razu zakochaliśmy się w tym miejscu. Na szczęście prawie wszyscy turyści głównie wyskakują z autokarów, szybka seria zdjęć i jazda z powrotem. Dzięki temu zeszliśmy sobie do poziomu morza i w pełnym spokoju mogliśmy popływać i nurkować. Wrażenia niesamowite. Pod wodą pionowa ściana w otchłań i masa stworzonek mieszkających w szczelinach skały. Do tego krystaliczna woda i Azure Window nad głowami.

Na drugim planie – Fungus Rock – druga ze słynnych skał Malty. Obecnie rezerwat i każda próba wejścia na skałę jest surowo karana. W przeszłości stanowiła jedyne źródło zbierania pewnego grzyba – cynomurium szkarłatnego. Stosowanego w ziołolecznictwie.

The Blue Hole
Spędziliśmy tam ponad dwie godziny i nie chcieliśmy wracać. Leżakowanie w takich okolicznościach przyrody jest niesamowitą odskocznią od typowej plaży. Korzystając jeszcze ze spokojnego morza, nie mogłem sobie odmówić przyjemności, żeby przepłynąć pod „mostem”! Super sprawa a dla osób wahających się czy dadzą radę to podpowiem, że znajdują się tam tuż pod powierzchnią wodą skały na których można odpocząć przed powrotem.

Kościół św. Jerzego w Rabacie
Przyszedł jednak czas, że trzeba było się stąd zbierać. W planach było jeszcze odwiedzenie dwóch fragmentów wyspy i dodatkowo samej stolicy przez którą do tej pory przejechaliśmy tylko tranzytem. I generalnie na planach się skończyło. Niestety w drodze do Rabatu, Natalii rower odmówił posłuszeństwa. Na całkowitym kapciu, bez szans na naprawę doczołgaliśmy się do stolicy. Po kontakcie telefonicznym z wypożyczalnią, dowiedzieliśmy się że nam już nie pomogą i mamy rower przypiąć w mieście i tyle. Radźcie sobie dalej sami.
Było już za późno, żeby jeździć autobusem po wyspie, więc po zwiedzeniu miasta udaliśmy się piechotą do portu. Jest to jakieś 5 kilometrów i to z górki. Spacerek trochę odbudował nasze morale. Atmosfera na Gozo jest zupełnie inna niż na Malcie. Jest dużo mnie ludzi, ładniejsze krajobrazy i ogólnie jakoś tak sielsko a podczas sjesty na ulicach panuje całkowite „wymarcie”. Dlatego żałowaliśmy że nie udało się zrealizować naszych planów. A chciałem też spełnić jedno ze swoich marzeń i zanurkować z butlą do wraku statku. Ale może w przyszłości sam skorzystam z tanich biletów lotniczych i ponownie pojawię się na Gozo. Kto wie?